czwartek, 6 listopada 2014

Zawroty głowy



Pekin. Biorę głęboki wdech i czuję smog pachnący miastem, zmęczonym i zakorkowanym. Jestem znowu w Chinach, ale to już nie te moje oswojone Chiny, które pokochałam w zeszłym semestrze. Brak ulicy Charków z ulubionymi garkuchniami, znajomych miejsc, do których lubiłam wracać, Pani "kawiary" i tanich taksówek. Teraz mogę za to bez wyrzutów sumienia powiedzieć, że zostałam smogiem okryta.

W Polsce spędziłam jedynie miesiąc, kursując pomiędzy domem, a Gdańskiem, ucząc się na egzaminy, zdając je, walcząc o wizę i przygotowując wszystko do wyjazdu. Stypendium było niepewne do ostatniej chwili, a także to, na jak długo tu  zostanę. Teraz jednak niestety wiem, że wracam w połowie lutego i kontynuuję naukę w Gdańsku. Wiele powodów trzyma mnie w Chinach, dlatego wolę nie myśleć o wyjeździe. Przy okazji wiąże się on także z odwiecznym problemem, jak rozdzielić czas na naukę, życie towarzyskie, intensywne zwiedzanie i poznawanie kultury, wiedząc, że mam na to jedynie semestr.

Pekin powitał mnie smogiem, jakiego jeszcze nigdy nie widziałam w Xi'anie i taksówkarzem puszczającym "Yesterday" The Beatles, kiedy pędziliśmy przez to ogromne miasto. Pierwsze dni udowodniły natomiast, że warunki w akademiku są świetne, uczelnia i organizacja bez zarzutu, a zajęcia prowadzone ciekawie i rzeczowo.

Łezka się w oku kręci, ale to jeszcze bardziej mnie motywuje do kontynuacji bloga i podzielenia się z Wami spostrzeżeniami i myślami. Zapraszam więc do czytania edycji pekińskiej "Smogiem okrytych";p